
– Chcemy stworzyć żywy pomnik dla Kai – mówi mama, Monika Kwaterska.
– Naszej córce nie udało się pomóc. Jednakże czujemy się odpowiedzialni za to, by pomagać innym dzieciom. Pierwsze dzieci, które otrzymają pomoc, mała Kaja poznała w trakcie leczenia.
– Kaja zabrała z sobą historie tej czwórki dzieci, które spotkała w szpitalu.
Rodzina chce im pomóc – wyjaśnia J. Nazaruk.
– Nie sposób zmierzyć poczucia krzywdy, strachu i rozpaczy z powodu choroby dziecka. Dlatego chcemy zrobić jak najbardziej klarowne kryteria udzielania pomocy i od nich nie odstępować. Zdajemy sobie sprawę z ogromu odpowiedzialności.
Inicjatorzy pierwszego na Sejneńszczyźnie funduszu pomocowego podkreślają, że każda złotówka będzie jawna. Przy jego tworzeniu będą korzystać z porad prawnika. Natomiast podczas podejmowania decyzji o wsparciu będą korzystać z rad specjalistów z wybranych dziedzin medycyny.
Środkami dysponować będzie powołana rada funduszu. Zwracają się do mieszkańców regionu z apelem o sugestie, kto w takiej radzie powinien się znaleźć. Liczą też na dobroć mieszkańców regionu i zapewniają, że nie będzie to "martwy" fundusz.
Jednym z pomysłów jest zbiórka pieniędzy w dniu śmierci małej Kai, przekazywanie wpłat z 1% lub poszukiwanie dotacji na wsparcie funduszu. Obecna kwota pozwala jedynie na wsparcie diagnostyki małych dzieci, ale nie wolno wykluczać i poważniejszej pomocy – jeżeli fundusz rozwijałby się pomyślnie.
Wielu z nas wsparło leczenie Kai. Właśnie pojawia się okazja, by pomagać innym dzieciom z regionu. W każdej chwili będzie można sprawdzić, na co zostanie wydana każda złotówka – dlaczego więc po raz kolejny nie pomóc? Niech to będzie nasz lokalny fundusz dobroci.